Naleśnik zapiekane w sosie pomidorowym z serem

Na obiad polecają się naleśniki pełnoziarniste z warzywami i kurczakiem zapiekane w sosie pomidorowym z serem.

Na naleśniki potrzebujemy:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 2 – 2,5 szklanki mleka
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • Szczypta soli

Na farsz potrzebujemy:

  • Opakowanie warzyw na patelnię
  • 350-400 g kurczaka
  • 0,5 szklanki kaszy kuskus

Na sos potrzebujemy

  • 400 ml przecieru pomidorowego/Passaty pomidorowej
  • Ząbek czosnku
  • Przyprawy
  • Mozzarella do posypania na wierzch

Na patelni najpierw przygotowujemy warzywa według przepisu na opakowaniu. W misce szykujemy kaszę kuskus. Następnie podsmażany kurczaka pokrojonego na małe kawałki. Wszystko przekładamy do garnka – warzywa, kurczaka i kuskus. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem, tymiankiem, bazylią.

W małym garnku podgrzewamy przecier pomidorowy z ząbkiem czosnku i przyprawami.

W naleśniki zawijamy farsz i układamy jedną warstwę w naczyniu żaroodpornym. Polewamy sosem i wystawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i pieczemy 15 minut. Następnie posypujemy mozzarellą i zapiekamy jeszcze 5 minut.

Smacznego! :)

Marchewkowe ciacho poleca się do kawy :)

Po 60 dniach bez słodyczy postanowiłam upiec coś zdrowego, żeby nie dopuścić do momentu, że rzucę się na słodycze w chwili kryzysu ;) na profilu @insulinogram znalazłam przepis na ciasto marchewkowe i stwierdziła, że wypróbuję :)

Wyszło pycha, u mnie oczywiście z lekkim zakalcem (coś chyba nie tak jest z moim piekarnikiem), ale ja akurat zakalec lubię ;)

Potrzebujesz:

  • 200 gram startej marchewki
  • 1 jabłko pokrojone w kostkę
  • 2 jajka
  • 180 g ksylitolu
  • 200 g mąki pełnoziarnistej
  • 150 ml oleju
  • 50 g orzechów
  • 50 g wiórków kokosowych
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka sody
  • Pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • Szczypta soli

Jajka ubijasz z ksylitolem, następnie dodajesz olej i mąkę wraz z cynamonem, sodą, proszkiem do pieczenia i solą. Do powstałej masy dodajesz marchewkę, jabłko, wiórki i orzechy. Wszystko mieszasz i wylewasz do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około godziny w temperaturze 180 stopni

Gotowe! I smacznego :)

Domowe ciastka owsiane

Jeśli najdzie Cię ochota na coś słodkiego a zależy Ci na tym, żeby było zdrowo to mam coś dla Ciebie :)

Składki na około 14-15 ciastek:

  • 2 szklanki płatków owsianych
  • 1,5 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej u mnie typ 2000
  • 100 gram masła
  • 2 jajka
  • 2 łyżki ksylitolu lub 0,5 szklanki cukru
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 200 gram bakali – żurawina, pestki dyni i słonecznika, wiórki kokosowe, płatki migdałowe, orzeszki pini, rodzynki

W jednej misce mieszam płatki z bakaliami. W drugiej ucieram jajka z ksylitolem/cukrem, dodaję mąkę, proszek do pieczenia i roztopione masło. Następnie mieszam masę z płatkami i bakaliami. Zwilżonymi rękami formuje kulki które delikatnie rozpłaszczam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzewamy do 160 stopni i pieczemy 10-12 minut

Smacznego :)

Pełnoziarniste bułki z czarnuszką

Już jakiś czas zbierałam się z zamiarem upieczenia pieczywa dobrego dla mnie czyli dla osoby z insulinoopornością. Znalazłam nawet przepis na grupie wsparcia prowadzonej przez Fundację Insulinooporność – zdrowa dieta i zdrowe życie.

Dzisiaj nadszedł ten dzień, że stwierdziłam – spróbuję!

Aż normalnie żałuję, że tak długo czekałam ;). Mam nadzieję, że domownikom też zasmakują, bo ja jestem gotowa piec je na okrągło.

Proporcje na 12-13 bułek

  • 650 g mąki pszennej pełnoziarnistej typ 2000
  • 30 g świeżych drożdży
  • 250 ml wody
  • 120 ml mleka
  • 1,5 łyżeczki soli
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1 jajko
  • Dowolne ziarna

Najpierw robimy rozczyn – do połowy mleka (letniego) dodajemy drożdże i 1 łyżkę mąki. Odstawiamy pod przykryciem na 15 minut

Następnie pozostałe składniki łączymy ze sobą, dodajemy rozczyn i wyrabiamy ciasto przynajmniej 5 minut. Odrywamy 90g kawałki i formujemy bułeczki, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy pod przykryciem na 20 minut do wyrośnięcia. Przed włożeniem do piekarnika smarujemy rozbełtanym jajkiem i posypujemy dowolnymi ziarnami. Ja użyłam czarnuszki.

Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni na termoobiegu

Smacznego!

Styczeń miesiącem spacerów :)

Od czegoś trzeba zacząć! A ja zaczęłam od spacerów, co prawda miały być codziennie no, ale wiadomo z malutkim dzieckiem nie zawsze się udaje zrobić wszystko co człowiek sobie zaplanuje ;). Szczególnie zimą kiedy pogoda mocno w kratkę, raz prawie wiosenna a raz przypomina o sobie zima ;) no i niestety smog też nie zawsze pozwolił nam wyjść na spacer. Cieszę się mimo wszystko, że te parę razy udało się wyjść – w sumie 14 razy :) i zrobiliśmy 30 km z wózkiem. Nie powiem na początku czułam, że kondycji brak zupełnie, do tego ciało mocno się w ciąży zmieniło i tu boli tam strzyka :D

A skoro już udało się ruszyć z kanapy, bo cel jest jasno określony

WRÓCIĆ DO FORMY Z 2015 ROKU I ZRZUCIĆ TE NADPROGRAMOWE KILOGRAMY :D

to trzeba działać dalej i nie odpuszczać. Szczególnie, że powoli waga ruszyła w dół co cieszy mnie niezmiernie.

A co teraz? Jaki kolejne kroki na drodze do realizacji założenia?

Teraz dorzucam ćwiczenia wzmacniające w domu do tych moich spacerów. Za nim zacznę biegać muszę najpierw zadbać o mieście, szczególnie kręgosłupa i dna miednicy. Bez tego wiele nie pobiegam! A ja chcę to zrobić mądrze, bo na kontuzje nie mogę i nie chcę sobie pozwolić.

A do tego wszystkiego jestem bardzo ciekawa jak dzięki aktywności poprawią mi się wyniki insuliny. Robiłam badania w styczniu, teraz kolejne na koniec marca więc może coś już będzie widać. A nie powiem liczę i to bardzo, że uda się opanować tą moją insulinooporność i będę mogła na nowo cieszyć się bieganiem :)

A tym czasem wracam do obowiązków mamy i trzymam kciuki za wszystkich którzy walczą tak jak ja z insulinoopornością i nie tylko :)

Postaram się być tu częściej i motywować do choćby najmniejszej aktywności fizycznej :)

Półtora roku przerwy…

Nawet nie wiedziałam, że to tyle czasu już minęło. A tu ostatni bieg we wrześniu 2016 roku (Bieg na 5 przy okazji Maratonu Warszawskiego) później tylko jakieś drobne przebierzki, spacery oraz kijki. W marcu 2017 nawet było bardzo aktywnie, powoli myśłam, że kryzys zażegnany i będę mogła wrócić do biegania. Dlaczego musiałam przestać biegać pisałam przy okazji wpisu o insulinooporności. Cały czas miałam w głowie, że na 35 urodziny chciałam przebiec maraton. Wiedziałam, że plan ten będę musiała odłożyć na ciut później. Trzeba było wrócić do biegania i kiedy myśłam, że jest to już blisko, wtedy okazało się, że będę mamą :)

Od początku ciąży musiałam uważać i jedynie małe spacerki wchodziły w grę i powiem szczerze, że każdego dnia jak widziałam jakiego biegacza to lekko zazdrościłam. Teraz kiedy syn jest już z nami czekam, aż dostanę od lekarza zielone światło, że już mogę wrócić do aktywności. Wiadomo na początku będą to spacery, kijki i pilates. Muszę odbudować formę, którą straciłam po pierwsze przez chorobę, a po drugie w ciąży sporo przytyłam i to też ma duży wpływ na to na co mogę sobie pozwolić. Mam nadzieję, że maj/czerwiec przyszłego roku będę mogła powoli wrócić do truchtania :)

Trzymajcie za mnie kciuki! Nie dość, że muszę zbudować wszystko od nowa to teraz pogodzić to muszę z rolą mamy :) – mam nadzieję, że Syn pozwoli od czasu do czasu wyrwać się na mały trening tudzież, będzie mi towarzyszył :)

Pierwszy miesiąc z Easy Fit Looker za mną!

No i nareszcie są efekty jakich oczekiwałam od dawna! Nie pamiętam kiedy ostatnio na wadze widziałam mniej nie więcej ;) a tu proszę, miesiąc i -3 kg!

Jak pisałam (tutaj) zmagam się z paroma dolegliwościami, które skutecznie utrudniają mi życie. Nie dość, że ciężko wypracowany efekt opisany tutaj poszedł w zapomnienie i w ciągu roku przytyłam 17 kg, do tego musiałam odstawić bieganie (definitywny zakaz od lekarza) to z czasem to nawet na dłuższe spacery brakowało mocy.

Szukałam, kombinowałam, męczyłam się i nic zupełnie nic nie pomagało.

Aż wreszcie postanowiłam spróbować z cateringiem dietetyczny. Szukałam długo i nie mogłam się zdecydować. Pewnego dnia wertując kolejne strony dostawców trafiłam na www.easyfitlooker.pl i postanowiłam spróbować.

Wybrałam Dietę bezglutenową 1500 kcal. Co wieczór dostaję 5 posiłków na następny dzień (czasami jak widzę co na mnie czeka muszę mocno się starać by nie zjeść jeszcze tego samego wieczoru) :D

No i muszę uważać, bo moja druga połówka ze smakiem patrzy na to co mi zaserwowano ;)

Powiem szczerze, nie liczyłam, że będzie aż takie smaczne! Czasami mam ochotę wylizać miseczkę. Tak było też dzisiaj ;)

Jestem pełna nadziei i naładowana pozytywną energią na kolejne miesiące odliczam moment kiedy wrócę do biegania!

Dziękuję Easy Fit Looker za pyszne jedzonko i dbanie o moją dietę! :)

Czas spróbować czegoś nowego :)

Od jutra ruszam z nową dietą i pomóc ma mi w tym Easy Fit Looker Restaurant i ich catering dietetyczny :)

Z pośród najróżniejszych możliwości wybrałam Dietę Bezglutenową 1500 kcal. Nie trenuję od paru miesięcy więc taka kaloryczność powinna mi wystarczyć. Mam nadzieję, że dzięki trzymaniu się diety która zakłada niskie IG, jest bezglutenowa, dobrze zbilansowana, z dobrymi tłuszczami i dobrej jakości białkiem i węglowodanami uda mi się osiągnąć cel jakim jest ZDROWIE! :) A jak już wróci zdrowie to i bieganie wróci… Nawet nie wiecie jak cieżko jest mijać dzień w dzień biegaczy i nie móc do nich dołączyć! A mi się tak marzy założyć moje zielony nike i potruchtać choć chwilę! Wierzę, że to już nie długo :)

Na próbę wzięłam pakiet 5 dni więc pod koniec tygodnia będę mogła Wam powiedzieć jak mi smakuje, jak się na tej diecie czuję i czy warto płacić za tego typu catering :) no i czy dalej dam im się karmić ;)

 

Z czym przyszło mi się zmierzyć …

Większość czytających tego bloga pewnie myśli sobie – e dziewczynie zapał do sportu minął stąd tu taka cisza, nigdzie nie biega, nic nie publikuje, nie motywuje tak jak obiecywała w słowach wstępu do jej historii …

Długo zbierałam się z napisaniem tego posta … chciałam zebrać jak najwięcej wiadomości, uporządkować sobie zdobytą wiedzę, a nawet myślałam, że szybciej to wszystko minie i będę mogła już po fakcie napisać – WRÓCIŁAM!

No, ale ten powrót nie przychodzi … a w głowie mętlik, frustracja, zniechęcenie i szukanie gdzieś głęboko w sobie tej siły, która od zawsze mnie napędza do działania …

Mimo, że nadal dla mnie wiele rzeczy jest niewiadomą, nadal szukam rozwiązania zaistniałej sytuacji i poukładania wszystkiego na nowo postanowiłam przynajmniej spróbować wyjaśnić skąd ta cisza tutaj i być może pomóc innym takim jak ja, a może ktoś będzie w stanie pomóc mi poukładać to wszystko…

A od czego zacząć …

Gdzieś już wspominałam, że męczę się z niedoczynnością tarczycy … w dzisiejszych czasach to istna plaga, ostatnio jak byłam na badaniach krwi to Pani pielęgniarka powiedziała, że nie pamięta w swojej długoletniej historii pracy takiej ilości ludzi z problemami z tarczycą.

Od ponad trzech lat z lepszymi i gorszymi efektami udawało mi się opanowywać tą przypadłość. Na początku moja tarczyca świetnie reagowała na zmianę diety – zwiększyłam ilość dostarczanych kwasów omega-3 oraz selenu i wyniki po paru miesiącach były wręcz idealne. Z czasem jednak wszystko wróciło do poprzedniego stanu, znowu pojawiły się problemy z wagą, osłabienie ścięgien, dużo dłuższa regeneracja po wysiłku, wypadanie włosów garściami. Lekarz włączy więc leki – znowu przez parę miesięcy było dobrze i nagle moja tarczyca zwariowała … nastąpił tak zwany przełom tarczycowy – wystąpiła nadczynność wyniki były fatalne a lekarz powiedział – ZAKAZ BIEGANIA!

I powiem szczerze, że nie było czego zakazywać, bo ja sama jakoś co raz mniej biegałam… co bieg było gorzej. Po kilometrze nie miałam już siły przebierać nogami, pot się ze mnie lał a puls skakał a raczej utrzymywał się przez cały czas na poziomie 195-200! Po pierwszym biegu myślałam sobie – dobra gorąco było, astma wróciła widocznie faza cyklu też nie taka stąd brak siły. Kolejny bieg i to samo … 2 miesiące takiego męczenia się i przypadła właśnie kolejna wizyta u endokrynologa do którego szłam, ze świeżymi wynikami i jak je sama zobaczyłam i poczytałam to już wiedziałam skąd takie fatalne samopoczucie.

Z polecenia mojej Pani Dietetyk trafiłam na konsultację do innego endokrynologa – Pani doktór tylko na mnie spojrzała, wysłuchała co mi dolega, z czym przychodzę i zleciła kolejne badania sugerując insulinooporność … I jak się później okazało trafiła w 10!

Seria badań wykazała hiperinsulinemię w połączeniu z insulioopornością….

Zaczęłam czytać i szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. Wszędzie podawano, że w grupie ryzyka są ludzie:

  • otyli
  • palący
  • nieuprawiający sportów
  • jedzący co popadnie i kiedy popadnie

I ni jak nie rozumiałam o co chodzi … biegam od 2012 roku, schudłam jakiś czas temu i od tamtej pory bacznie zwracałam uwagę na to co jem więc skąd to wszystko?!

Przekopałam się przez parę książek dotyczących leczenia tarczycy, zespołu metabolicznego, chorób autoimunnologicznych, przeszukałam internet i chyba znalazłam winowajcę …

Wszechobecny stres … którego w dzisiejszych czasach, żyjąc w wielkim mieście chyba nie da się uniknąć … i jak się okazało mój organizm przestał sobie z nim radzić …

Po kolei dorzucając kolejne schorzenia …

Wszędzie czytam, że lekarstwem na całe zło jest aktywność fizyczna, dobrze dobrana dieta i nauka radzenia sobie ze stresem …

Na razie jestem na etapie – dieta. Mam nadzieję, że uda mi się na tyle postawić mój organizm do pionu, że aktywność fizyczna znowu będzie możliwa i będzie sprawiała taką samą radość jak dawniej. A co do stresu … no cóż na to jeszcze nie znalazłam rozwiązania, ale liczę na to, że uporam się i z tym problemem.

Liczę na to … a raczej wiem na pewno, że jeszcze nie raz spotkamy się na biegowych ścieżkach, bo kocham ten sport! 

A na razie jeszcze spaceruję, łażę po lesie i na nowo wprawiam oporne ciało w ruch, którego tak mu brakuje :) buziaki!

Fasolowe ciastka idealne do niedzielnej kawy! :)

Robi się je w przysłowie 5 minut a zjada jeszcze szybciej ;)

Wczoraj zrobiłam jest po raz drugi i muszę przyznać wyjątkowo przypadły mi do gustu, bo praktycznie można je jeść bezkarnie ;)

A co będzie nam potrzebne?

Na porcję 10-12 ciastek potrzebujemy:

  • 1,5 szklanki ugotowanej czerwonej fasoli ( ja użyłam z puszki)
  • 3,5 łyżki masła orzechowego ( ja użyłam takiego bez dodatku soli czy cukru firmy Sante)
  • 3 łyżki kakao
  • 4 łyżki erytrytolu lub ksylitolu
  • 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 szklanki wody lub mleka roślinnego ( ja użyłam mleka sojowego)

Do misy blender wrzucamy wszystkie składniki i miksujemy na gładką masę. Sprawdzamy czy jest wystarczająco słodka – trzeba pamiętać, że po upieczeniu ciastka będę mniej słodkie. Gotową masę odstawiamy na 10 minut aby siemię lniane wchłonęło nadmiar płynu.

Ciastka pieczemy przez 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Następnie przekładamy je na kratkę do czasu wystygnięcia.

I można zajadać! :)

wp-1476014072662.jpeg

Przepis pochodzi z bloga: http://ervegan.com